Nawet nie wiem kiedy Red, Sara, Afuro i Sawyer zaginęli bez śladu. Czyżbym wyłączył myślenie przez te dwie godziny? Towarzystwa dotrzymywały mi już jedynie Hazuki oraz Victoria, a także nowy członek Silent Darkness, Lethal. Wiedziałem, że nie toleruje innych osobników płci męskiej, dlatego trzymałem się od niego z daleka na tyle, ile tylko pozwalała mi na to szerokość skały po której maszerowaliśmy.
- Hazuki? Co się działo przez cały ten czas? - zapytałem ostrożnie.
- Ciii.. - uciszyła mnie wadera. - Chyba coś słyszę.
Stanęła w miejscu niczym kamienny posąg. Gwałtownie zakmnęła ślepia i zaczęła uważnie nasłuchiwać. Po chwili je otworzyła, zaczynając biec przed siebie najszybciej jak tylko potrafiła.
- Hazuki! Czekaj! - krzyczała Vicky, ale ta nie zwracała na nic uwagi.
Czym prędzej wybiegła na wielkie wzniesienie góry i ujrzała Sawyer'a dryfującego na kamiennej krze w morzu pełnym płynnej magmy. Była tak zszokowana, że na moment nawet przestała oddychać. Wpatrywała się bezradnie na wielkiego basiora, probującego pochwycić jelenią czaszkę. Podejmowane próby na nic się zdawały, centymetry dzieliły go od wpadnięcia do gorącej cieczy. Nie widział nas, hałas bulgoczącej lawy zagłuszał wszystko wokół.
- Ventus! Leć tam i mu pomóż! - wrzasnąłem, przywołując swego towarzysza.
Wielki jastrząb natychmiast się pojawił. Wskazałem łapą na basiora, do którego miał polecieć.
- Strasznie tutaj gorąco. Nie mogłeś sam tego zrobić? - burknął pod dziobem, lecz wykonał ową prośbę.
C.D.N
- Hazuki? Co się działo przez cały ten czas? - zapytałem ostrożnie.
- Ciii.. - uciszyła mnie wadera. - Chyba coś słyszę.
Stanęła w miejscu niczym kamienny posąg. Gwałtownie zakmnęła ślepia i zaczęła uważnie nasłuchiwać. Po chwili je otworzyła, zaczynając biec przed siebie najszybciej jak tylko potrafiła.
- Hazuki! Czekaj! - krzyczała Vicky, ale ta nie zwracała na nic uwagi.
Czym prędzej wybiegła na wielkie wzniesienie góry i ujrzała Sawyer'a dryfującego na kamiennej krze w morzu pełnym płynnej magmy. Była tak zszokowana, że na moment nawet przestała oddychać. Wpatrywała się bezradnie na wielkiego basiora, probującego pochwycić jelenią czaszkę. Podejmowane próby na nic się zdawały, centymetry dzieliły go od wpadnięcia do gorącej cieczy. Nie widział nas, hałas bulgoczącej lawy zagłuszał wszystko wokół.
- Ventus! Leć tam i mu pomóż! - wrzasnąłem, przywołując swego towarzysza.
Wielki jastrząb natychmiast się pojawił. Wskazałem łapą na basiora, do którego miał polecieć.
- Strasznie tutaj gorąco. Nie mogłeś sam tego zrobić? - burknął pod dziobem, lecz wykonał ową prośbę.
C.D.N
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz