W moich oczach błysnęła iskra i nim ktokolwiek z zebranych zdążył mnie powstrzymać, byłem już nad karkiem Sawyer'a. Jednakże, nie zadałem mu dość dużych obrażeń poza lekkim drapnięciem, ponieważ ktoś mnie odepchnął.
- Odbiło ci?! - Wykrzyknął jeden z nich, jednak nic nie odpowiedziałem, nie zwróciłem na to najmniejszej uwagi.
Basior postanowił kontratakować i.. udało mu się zadrapać mnie na piersi. Chyba nie wie co zrobił, zgromadzeni popatrzyli się na niego ze zdziwieniem, ale i z powagą. Może i czerwono-czarna krew sączyła się z rany, ale to był już jego ostatni atak w życiu.
Podbiegłem do wilka na tyle szybko, by nikt nie miał nawet sekundy na poruszenie łapą.
- Tak to ja się nie będę bawił! - Warknąłem i zamachnąłem się na serce przeciwnika, jednak ten w porę się odwrócił i udało mi się zrobić dosyć dużą ranę na karku, po czym przygwoździłem Sawer'a do ziemi i kiedy już miałem zadać ostateczny cios, wilk ugryzł mnie w łapę. Odpuściłem, ponieważ zaraz miałem się zmienić w swoją pierwotną formę.
Wilki spojrzały na mnie z przestrachem, w sumie też się trochę przestraszyłem, praktycznie nigdy w niej nie byłem, no dobra pięć miesięcy w niej mieszkałem.
Mój kręgosłup i łapy, poczynały się powiększać, a z głowy wyrosły rogi. Grzbiet porosła czerwona fala sierści, a ogon stał się długi niczym bicz. Moja "druga" połowa odezwała się, szorstkim, metalicznym i pozbawionym uczuć głosem:
- Tak, widzicie co się dzieje z Nim, gdy straci zbyt wiele krwi. Wkraczam ja! Przejmuję kontrolę, a mój nosiciel, w tym wypadku Red, nic nie może zrobić.
Tym czasem Vakuu, natarł na przeciwnika z niewyobrażalną siłą, gdy do niego podbiegł, przewrócił na plecy i stanął na jego łapach. Wilki bezskutecznie, próbowały go powstrzymać, wilk wyciągnął łapę, z której sączył się jad. Miał narysować okrąg na sercu, jednakże Libertas, przepchnął jego łapę i jad począł płynąć w łapie. Vakuu, zniknął z mojego ciała, a Sawer, wykorzystał okazję by zrzucić mnie z siebie i prawie przegryźć łapę, ponieważ nadbiegła Alfa razem z Lucky.
- Przestańcie! Lucky, zabierz Sawer'a i Red'a do lecznicy. - Odrzekła najwyżej poirytowana wadera.
- Nigdzie nie idę - Warknąłem i pokuśtykałem na północ.
* * *
Księżyc był schowany za chmurą, przez co widać było tylko moje krwisto-czerwone oczy.
- Czemu się chowasz? Wyjdź. - Odparłem, do postaci, która czaiła się już przez dłuższy czas w krzakach, pod osłoną nocy.
< Ktoś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz