Sawyer'owi nic się nie stało, choć był wyraźnie w szoku po całym zajściu i nie raczył się do nikogo odezwać tylko szedł ze spuszczoną głową za całą grupą... "całą" to za dużo powiedziane Sara gdzieś znikneła podobnie jak Afuro, Red'a zgubiliśmy razem z tym nowym, trochę przerażającym wilkiem Rouge'm.
- Po prostu świetnie - szepnełam pod nosem.
Mój wyostrzony słuch na nic się zdał w poszukiwaniu malucha, bo jedyne dźwięki jakie można było usłyszeć to głośne lamenty albo szatańska cisza.
Szliśmy przed siebie mijając wielki głaz z zastygniętej lawy, o którego najwyraźniej jakiś demon zaostrzył pazury i wtedy coś usłyszałam... śmiech Red'a... nie jakiś inny może jego brata, nie wiem.
- Zostańcie tu! - krzyknęłam do grupki i pobiegłam w stronę z jakiej dobiegały odgłosy.
***
Wróciliśmy pod głaz ja, Red i Rouge. Libertas na widok Red'a wykrzywił się i próbując odwrócić wzrok natknął się na Rouga, którego ,o dziwo, przywitał obojętnie. "Może nie pozabijają się w najbliższym czasie", pomyślałam. Usiadłam koło głazu, było mi niesamowicie duszno i myślałam, że zaraz zemdleję, reszta trzymała się całkiem dobrze, nawet Sawyer wyszedł już z szoku, choć nadal wolal trzymać się na uboczu.
- Zatrzymamy się tu i odpoczniemy, jak wszyscy się porządnie wyśpią pójdziemy dalej. Libertas weź Vicki i spróbujcie znaleźć coś do jedzenia, ja pójdę na obchód, ty i Rouge - wskazałam na dwa czerwonookie wilki - zostańcie tu.
Zaczeło kręcić mi się w głowie, to zły znak, odwróciłam się więc szybko, by nikt nie zauwarzył mojego fatalnego stanu i pobiegłam przed siebię.
***
Po jakimś czasie gorący wiatr złagodził zawroty, gdy wrócilam do prowizorycznego obozu, wszyscy już jedli.
C.D.N
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz