Na moim futrze ujawniły się ładunki elektryczne, które zaczęły łączyć się w ogromną, elektryczną sieć.
- Ech... Teraz wyjść i nie zrobić nikomu krzywdy... - westchnęłam i powoli podniosłam się z mułu, wyszłam na brzeg. Otrzepałam się z wody, dmuchnęłam na przyklapniętą grzywkę wchodzącą mi do oczu. Rozejrzałam się dookoła.
Wiatr wirował tu i tam tańcząc z liśćmi. Trawa falowała niczym morze w wietrzny dzień, lecz nie było ani jednej żywej duszy. Odetchnęłam z ulgą, bo brak żywych oznacza brak zagrożonych.
Taki już mój urok, po bliższym kontakcie z wodą przestaję panować nad mocami i wychodzą z tego naprawdę nieprzyjemne sytuacje.
Uśmiechnęłam się, po czym usiadłam tuż przy brzegu.
***
Byłam już całkowicie sucha, a futro przestało emitować energię. Wstałam i wróciłam na ścieżkę. Ku mojemu zaskoczeniu wpadłam na Libertas'a i jakąś waderę o kremowym futrze. To chyba była Victoria, raz po raz odbiło mi się to imię o uszy.
- Cześć! - powiedziałam do wilków, jednakże zauważyłam, że coś się stało z Libertas'em. Jego oczy straciły iskrę oraz zapał z jakim pomagał mi w odnalezieniy trupiej róży. Lazurowe plamki wyblakły i przestały być... lazurowe. Futro z błyszczącego przeobraziło się w matowe.
- Libertas? Czy wszystko gra? Może jesteś chory? - spytałam zaniepokojona.
<Victoria? Libertas?>
- Ech... Teraz wyjść i nie zrobić nikomu krzywdy... - westchnęłam i powoli podniosłam się z mułu, wyszłam na brzeg. Otrzepałam się z wody, dmuchnęłam na przyklapniętą grzywkę wchodzącą mi do oczu. Rozejrzałam się dookoła.
Wiatr wirował tu i tam tańcząc z liśćmi. Trawa falowała niczym morze w wietrzny dzień, lecz nie było ani jednej żywej duszy. Odetchnęłam z ulgą, bo brak żywych oznacza brak zagrożonych.
Taki już mój urok, po bliższym kontakcie z wodą przestaję panować nad mocami i wychodzą z tego naprawdę nieprzyjemne sytuacje.
Uśmiechnęłam się, po czym usiadłam tuż przy brzegu.
***
Byłam już całkowicie sucha, a futro przestało emitować energię. Wstałam i wróciłam na ścieżkę. Ku mojemu zaskoczeniu wpadłam na Libertas'a i jakąś waderę o kremowym futrze. To chyba była Victoria, raz po raz odbiło mi się to imię o uszy.
- Cześć! - powiedziałam do wilków, jednakże zauważyłam, że coś się stało z Libertas'em. Jego oczy straciły iskrę oraz zapał z jakim pomagał mi w odnalezieniy trupiej róży. Lazurowe plamki wyblakły i przestały być... lazurowe. Futro z błyszczącego przeobraziło się w matowe.
- Libertas? Czy wszystko gra? Może jesteś chory? - spytałam zaniepokojona.
<Victoria? Libertas?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz