Strony

środa, 12 listopada 2014

Od Libertas'a C.D Roug'a.

- Błyskotliwy jesteś. - odparłem, wyłaniając się zza krzaków.
Porządnej budowy, muskularne ciało basiora było zaledwie o parę centymetrów niższe od mojego. Potężne zbudowane łopatki i wielkie, szerokie przednie łapy nadawały mu wygląd prawdziwego wojownika. Czarna sierść na głowie tworzyła wokół oczu swoistą maskę, a białe uszy i jasna kropka na czole wsprawiały, iż przypominał prawdziwego wilka Yin-Yang. Na długości żeber pokrytych ciemnym włosiem rozciągał się znak rozpoznawczy samca: czerwony, zataczający spiralę okrąg z otaczającymi go kropkami. Nie miałem pojęcia jaką funkcję posiadał owy wzór. Czerwony blask bijący od krwawych ślepii nieznajomego wyglądał niezywkle znajomo. Nawet spojrzenia miał podobne do Red'a.
- Co mi się tak przyglądasz? Zakochałeś się? - prychnął z ironicznym uśmiechem.
- Zabawny jesteś. - westchnąłem. - Gdyby tak było to chyba wolałbym już bardziej wskoczyć do wulkanu.- odparłem bez emocji.
- Nie bądź jak baba. - szturchnął mnie w ramię. - Masz jakieś imię?
- Oh, czy to możliwe, że z ust kogoś takiego jak ty wydobyły się słowa inne niż obraza?
- Przestań kłapać bez sensu, bo zaraz się rozmyślę. Mów, pókim dobry i chętny do rozmowy.
- Libertas. A "pan"? - ostatnie słowo wymówiłem z ironią.
- Nie zdradzam swego imienia byle komu. - zaśmiał się z zadowoleniem i odrwócił łeb w innym kierunku.
- Cóż... będę musiał obejść się bez tej niebędnej jak dla mnie wiedzy. - powiedziałem zirytowany.
Już miałem odejść, ale ten zatrzymał mnie pytaniem:
 - Już uciekasz? A dokąd? - zapytał, podchodząc bliżej.
- Jak najdalej od ciebie. - rzuciłem szybko nawet na niego nie spoglądając.
Słysząc jak idzie za mną przewróciłem oczami, a następnie westchnąłem cicho. Demoniczny basior niespodziewanie zagrodził mi drogę. - No dobra, niech ci będzie. Jestem Rouge i szukam Red'a. Wiem, że jesteś z nim w watasze. Chcę, abyś mnie do niego zaprowadził.
- Dlaczego miałbym wypełniać zachcianki jakiegoś...
- Zrób co mówię! Moja cierpliwość szybko się kończy! Szukam swojego brata już przez przeklęty rok!
- To bardzo wzruszające. Może bym ci pomógł gdybyś nie zachowywał się jak skończony debil.
Rouge nabrał powietrza w płuca i po chwili bezgłośnie wypuścił. Najwyraźniej nie był przyzwyczajony, że ktoś stawia mu opór. Wiedziałem, że aż cały gotuje ze złości - do tego właśnie dążyłem. Denerwował się tak samo szybko jak Red, co do tego nie miałem wątpliwości i w jakiś niewytłumaczalny sposób bawiła mnie owa sytuacja.
- Dobra, zróbmy tak: ty zaprowadzisz mnie do brata, a ja nie odezwę się ani słowem przez całą drogę. Pasuje?
Pokiwałem łbem z aprobatą.

<Red?>

Od Sary "W poszukiwaniu reniferów" Event 2014 - cz. 9


Duch wyciągnął sztylet, uniósł dłoń i... Ręka zawisła w powietrzu. Patrzył się na mnie wzrokiem pełnym złości, lecz po chwili wściekłość przerodziła się w przerażenie. 
- Ładnie to tak? Żywić się cudzym cierpieniem? - powstałam i spojrzałam na zjawę.
- C-co to ma być? - wyjąkał.
- A taka sobie sztuczka - uśmiechnęłam się szyderczo i skinęłam głową. Ręka demona wraz ze sztyletem przysunęła się do gardła. 
- Prz-przestań - załkał.
- Tartar zaczyna mnie już trochę irytować, tak samo jak i ty, ale nie zabiję cię, gdyż nie mam powodu - powiedziałam oschle głosem pełnym ignorancji na cudze uczucia.
- Dziękuję - upadł na kolana.
- Tchórz - mruknęłam. Męczennik tylko spojrzał na mnie ze strachem w oczach i zniknął w cieniu. Ostatnimi słowami jakie usłyszałam były ciche szepty, z których dawało się wyłapać słowo "noroi", co oznacza po japońsku klątwa.
- Noroi, ładnie - moje kąciki ust uniosły się nieznacznie do góry, aby po chwili zapaść w długowieczną powagę, a długowieczną w moim przypadku oznacza aż znudzi mi się postawa "buraka".


C.D.N

Od Hazuki "W poszukiwaniu reniferów" Event 2014 - cz. 8

Sawyer'owi nic się nie stało, choć był wyraźnie w szoku po całym zajściu i nie raczył się do nikogo odezwać tylko szedł ze spuszczoną głową za całą grupą... "całą" to za dużo powiedziane Sara gdzieś znikneła podobnie jak Afuro, Red'a zgubiliśmy razem z tym nowym, trochę przerażającym wilkiem Rouge'm.
- Po prostu świetnie - szepnełam pod nosem.
Mój wyostrzony słuch na nic się zdał w poszukiwaniu malucha, bo jedyne dźwięki jakie można było usłyszeć to głośne lamenty albo szatańska cisza.
Szliśmy przed siebie mijając wielki głaz z zastygniętej lawy, o którego najwyraźniej jakiś demon zaostrzył pazury i wtedy coś usłyszałam... śmiech Red'a... nie jakiś inny może jego brata, nie wiem.
- Zostańcie tu! - krzyknęłam do grupki i pobiegłam w stronę z jakiej dobiegały odgłosy.

***

Wróciliśmy pod głaz ja, Red i Rouge. Libertas na widok Red'a wykrzywił się i próbując odwrócić wzrok natknął się na Rouga, którego ,o dziwo, przywitał obojętnie. "Może nie pozabijają się w najbliższym czasie", pomyślałam. Usiadłam koło głazu, było mi niesamowicie duszno i myślałam, że zaraz zemdleję, reszta trzymała się całkiem dobrze, nawet Sawyer wyszedł już z szoku, choć nadal wolal trzymać się na uboczu.
- Zatrzymamy się tu i odpoczniemy, jak wszyscy się porządnie wyśpią pójdziemy dalej. Libertas weź Vicki i spróbujcie znaleźć coś do jedzenia, ja pójdę na obchód, ty i Rouge - wskazałam na dwa czerwonookie wilki - zostańcie tu.
Zaczeło kręcić mi się w głowie, to zły znak, odwróciłam się więc szybko, by nikt nie zauwarzył mojego fatalnego stanu i pobiegłam przed siebię.

***

Po jakimś czasie gorący wiatr złagodził zawroty, gdy wrócilam do prowizorycznego obozu, wszyscy już jedli.

C.D.N

Od Libertas'a "W poszukiwaniu reniferów" Event 2014 - cz. 7

Nawet nie wiem kiedy Red, Sara, Afuro i Sawyer zaginęli bez śladu. Czyżbym wyłączył myślenie przez te dwie godziny? Towarzystwa dotrzymywały mi już jedynie Hazuki oraz Victoria, a także nowy członek Silent Darkness, Lethal. Wiedziałem, że nie toleruje innych osobników płci męskiej, dlatego trzymałem się od niego z daleka na tyle, ile tylko pozwalała mi na to szerokość skały po której maszerowaliśmy.
- Hazuki? Co się działo przez cały ten czas? - zapytałem ostrożnie.
- Ciii.. - uciszyła mnie wadera. - Chyba coś słyszę.
Stanęła w miejscu niczym kamienny posąg. Gwałtownie zakmnęła ślepia i zaczęła uważnie nasłuchiwać. Po chwili je otworzyła, zaczynając biec przed siebie najszybciej jak tylko potrafiła.
- Hazuki! Czekaj! - krzyczała Vicky, ale ta nie zwracała na nic uwagi.
Czym prędzej wybiegła na wielkie wzniesienie góry i ujrzała Sawyer'a dryfującego na kamiennej krze w morzu pełnym płynnej magmy. Była tak zszokowana, że na moment nawet przestała oddychać. Wpatrywała się bezradnie na wielkiego basiora, probującego pochwycić jelenią czaszkę. Podejmowane próby na nic się zdawały, centymetry dzieliły go od wpadnięcia do gorącej cieczy. Nie widział nas, hałas bulgoczącej lawy zagłuszał wszystko wokół.
- Ventus! Leć tam i mu pomóż! - wrzasnąłem, przywołując swego towarzysza.
Wielki jastrząb natychmiast się pojawił. Wskazałem łapą na basiora, do którego miał polecieć.
- Strasznie tutaj gorąco. Nie mogłeś sam tego zrobić? - burknął pod dziobem, lecz wykonał ową prośbę.


C.D.N

Od Red'a - "W poszukiwaniu reniferów" cz. 6

Libertas - jak ja go nie lubię, no dobra cholernie nienawidzę. No, od razu lepiej. Po tym jak obeszliśmy Cerbera, ktoś ujrzał Ifryta trzymającego poroże jelenia.
- No to cudownie - Odparł Sawyer
- Wiesz, coś Ci powiem, Saweyr. Po pierwsze jelenie, renifery gubią poroża. A po drugie to nie Ifryt. - Odparłem podchodząc do czerwonego demona, który tak naprawdę był wilkiem. - To jest Rouge.
Wszyscy spojrzeli na mnie ze zdziwieniem, a inni po prostu osłupieli. Tak Rouge, mój brat, o którym połowa ludności zapomniała. Mnie obdarowano zmianą w człowieka, a jego w demona.
- Red, jak ja Cię dawno nie widziałem - Odparł wilk - Widzę, że to dla nich odszedłeś. - Kpiąco odparł brat - Widzę, że znasz już wilka powietrza, ziemi, nawet ktoś z ognia! Zaszalałeś! No i woda. Jak ja dawno nikogo takiego nie widziałem.
O, teraz to już nie tylko ja poznałem się na kpinie mego rodzonego brata, ale i na jego wyższości. Po chwili Hazuki zabrała głos:
- Red, znasz go? - Spytała, z dziwną nutą w głosie.
- A i owszem, to jest mój brat, Rouge. - Odparłem - Niestety...
- Szukacie przypadkiem, może, renifera? Bo rzadko tutaj bytują. - Zaśmiał się szyderczo. - Ale mniejsza, ot co. Jeśli mój brat się do was przyłączył, to mnie chyba też pozwolicie. Hmm?
Wilki nie wydawały się zbytnio zadowolone z tego pomysłu, ale przynajmniej obeszliśmy kilka demonów pod pretekstem iż jesteśmy tzw. niewolnikami.
Gdy brat zmienił się w demona, podałem mu spojrzenie z ukosa.
- A i jeszcze jedna uwaga, nie ufajcie oczom, jeśli nie jesteście wilkami ognia, źle się to może dla was skończyć.
Miałem wrażenie, że połowa zgromadzonych jest na niego totalnie ***, że wciąż się wymądrza.

C.D.N

Od Rouge'a

Zimny szron pokrywaj dół moich łap, a z każdym krokiem pozostawiałem ślady. Idealne i równe, że nawet szczeniak wiedziałby, że ktoś tędy szedł. W sumie mogłem ich nie pozostawiać, ale co mi tam. Tak czy siak ktoś się na mnie natknie, a tracenie niezbędnej energii i siły, to był głupi pomysł.
Chłodny wiatr z północy targał moją sierść, a mokre łapy, które były owiewane zimowym chłodem, praktycznie zamarzały.
Po chwili usłyszałem chrzęst łamanej gałęzi, nadstawiłem uszu. Zapewne zwiadowca, bądź tropiciel mnie wyczuł. Stanąłem i przekręciłem głowę w stronę dźwięku.
- Wyjdź. Nie śledź mnie - Odparłem szorstkim i metalicznym głosem.
- Nie śledzę, ale obserwuję - Odrzekł, wysoki szaro-niebieski wilk. - Kogoś mi po prostu przypominasz.
- Ciekaw jestem kogo - Zaśmiałem się - Może mojego brata, Red'a, co?

< Libestas'ie? >

NOWY WILK!

Do watahy dołączył nowy wilk Rouge!


Od Deien

Przed sobą widzę dwa martwe wilki - to moi rodzice. Leżą na białym śniegowym puchu, a z ich ran wylewa się krew zabarwiając śnieg na czerwono, powoli wnika w głąb.
-Zabiłaś ich...
- Kim jesteś ?
Przed mną stał czarny potwór jego oczy i skrzydła jarzyły się czerwienią krwi.
- Ty mnie widzisz ?
- No a JAK myślisz ? - Wywracam oczami. - Jestem Deien.
- Lu.
- Inni Ciebie nie widzą ? - pytam z zaciekawieniem siadając na ziemie.
Lu kiwa sprzecznie głową.
- Tylko ty. Od jakiegoś czasu obserwo...
- Śledziłaś - unika mojego wzroku - Jak wyrwałaś mnie z transu ?
- Co ?
- Wyrwałaś mnie z transu ? Jak ?! - Zaczynam chodzić - Gdy wpadam w trans zabijam nieświadomie, a ty tak po prostu to przerwałaś ?
- No ... Najwyraźniej...
Powoli szliśmy przed siebie po białym skrzypiącym puchu, Lu leciała gadałyśmy, o przeszłości, o wszystkim. Umówiłyśmy się, że Lu, będzie pomagać mi, a ja Lu. Lu potrzebuje energii do życia którą ja potrafię ją przekazać.
-Hej, z kim gadasz ? - Jakiś wilk przekrzywiając głowę, patrzył w stronę Lu, ale jej nie widział.
<Ktoś ?>

NOWY WILK!

Do watahy dołączyła nowa wilczyca Clarisa!


Od Victorii C.D Red'a

Właśnie miałam upolować królika. Zaczaiłam się w krzakach i już byłam gotowa do skoku, gdy stanęłam na gałąź.
- Jakiego ja dziś mam pecha. - Powiedziałam sama do siebie.
Chciałam zrobić drugie podejście ponieważ królik nie odbiegł zbyt daleko. Miałam do niego podejść, ale z daleka zauważyłam kuśtykającego Red'a. Chyba mnie zauważył, a w sumie tylko mój ogon. Zdenerwowany podszedł do mnie. Wyglądał jakby był czymś zaniepokojony. Jego łapa nie wyglądała najlepiej.
- Nie, to tylko ja. - Odpowiedziałam na jego pytanie.
- Myślałem, że to Hazuki. - Powiedział jakby własnie przed nią uciekał.
- Coś się stało ? - Spytałam przymrużając oczy.
- Nie, nic. Nieważne. - Powiedział i własnie miał odejść, gdy zaproponowałam:
- Może opatrzę Ci łapę ?
- Nie dzięki. - Powiedział podenerwowany.
- Jesteś pewien ? To zajmie tylko chwilkę. - Próbowałam go przekonać, żeby został.
W końcu po dłuższym namyśle przesunął łapę w moim kierunku. Uśmiechnęłam się do niego. Po krótkiej chwili z moich oczu pokapały łzy prosto na ranę na łapie Red'a. Rana zaczęła znikać.

< Red ? >

wtorek, 11 listopada 2014

Od Afuro "W poszukiwaniu reniferów" Event 2014 - oddzielnie cz.2

Gdy się obudziłem, dookoła było czarno. Nie miałem pojcia gdzie jestem.
"Za często daję się tak wyrobić" - skarciłem się w myślach.
Cisza trwała wiecznie. Szybko się zorientowałem, że jestem w czymś zamknięty. To była chyba zabudowana klatka. Ściany były gorące. Temperatura ciągle rosła.
Klatka zaczęła się rozpadać. Przez małą dziurkę zaczęła wpływać lawa. 
"Jeśli zaraz się stąd nie wydostanę, skończe marnie..." - pomyślałem i wytworzyłem ognistą kulę dookoła mnie. 
Żar byjący od ognia rozwalił klatkę. Zorientowałem się, że gdy teraz przestanę się bronić, już po mnie. Było strasznie gorąco... Łapy mi drętwiały od podtrzymywania ognia tworzący moją tarczę. Nacisk lawy na jej ściany rósł z każdą chwilą. Musiałem działać szybko, inaczej wataha straciła by jednego członka... Nie mogłem na to pozwolić. Byłem im dłużny...
Nie mogłem czekać, by powietrze w kuli się nagrzało na tyle, żeby udało mi się stanąć na normalnym gruncie. Wytworzyłem podmuch ognia, który momentalnie wystrzelił mnie do góry. W ostatnim momencie ognista kopuła pękła. 
Uderzyłem w jakąś skałę. Gdy zdążyłem ochłonąć, zacząłem się rozglądać za pozostałymi z watahy. Nikogo nie zauważyłem. 
Rozmyślenia przerwał mi przeraźliwy ryk. Po chwili ogromny potwór wynurzył się z lawy i rrzucił się na mnie. Jego gorące pazury wbiły mi się w prawą tylnią nogę. Ból promieniował w stronę serca. Strzeliłem w niego ognistą kulą. Ta trafiła go prosto w... twarz? Pysk?
W każdym bądź razie,puścił mnie. Zdążyłem zeskoczyć ze skały. O mały włos nie wpadłem do lawy. Zacząłem biec w kierunku ogromnej góry, która przypominała zamek. 
Miałem wrażenie, że z każdą chwilą rana się rozdziera....
Zauważyłem czaskę dryfującą na kawałku skały w lawie. Chiałem, żeby to nie był nikt z watahy.
Nagle moim oczom ukazał się mały raniferek, skulony pod ogromną wiszącą skałą...
C.D.N

Od Sary "W poszukiwaniu reniferów" cz. 5


Cała grupa podążyła dalej, niestety nie zauważyła, że się odłączyłam. Dziękuję!!! 
Chociaż... W sumie... To nawet lepiej, teraz mogę w spokoju zabić takiego znajomego z piekła...


***


- Zabiję cię! - wrzeszczałam i biegłam za demonem o szarych włosach.
- Najpierw musisz mnie złapać - śmiał się. Przyspieszyłam. 
- Co tak wolno? - chichotał - Myślałem, że jesteś szybsza!
W końcu nie wytrzymałam i moje futro zaczęło się elektryzować. Wiązki prądu stawały się coraz dłuższe. 
- Szlag - burknął pod nosem demon. 
- Coś mówiłeś? - posłałam mu szyderczy uśmiech i przygotowałam elektryczne łańcuchy do rzutu.
- Jak mówiłem... Złap mnie! - krzyknął i wbiegł do... labiryntu!!! A ja głupia popędziłam za nim... Mogę dziękować swojej zuchwałości oraz lekkomyślności. No i oczywiście, jak to w labiryntach bywa, zgubiłam się... 
- Znajdziesz mnie? No chodź, nie bój się, Saro - słyszałam głosy mego "znajomego", które odbijały się jak echo i biegły dalej.
- Jeszcze cię dorwę! - wrzasnęłam, po czym upadłam na żwir w geście "poddaję się". 
- Gdybym jeszcze mogła wrócić - po moim policzku spłynęła mała łza. 
- Płacz? Ktoś płacze? - usłyszałam straszny, ochrypły głos, niczym z horroru.
- Wreszcie, wreszcie, wreszcie, wreszcie... - przyłączył się kolejny.
- Ach, dawno nie było tu smutku. Moi drodzy, czas na obiad - powiedział trzeci i z cienia wyłoniła się straszna zjawa.


C.D.N

poniedziałek, 10 listopada 2014

Od Sawyer'a "W poszukiwaniu reniferów" cz.4

Szedłem spokojnie patrząc co chwile na moich towarzyszy.Libertas rozmawiał, a raczej kłócił się z Red'em, Hazuki chciała jak najszybciej wrócić, Sara wyglądała jakby nie zorientowała się że jesteśmy w piekle,a zachowanie reszty nawet mnie nie obchodziło.Co chwilę koło nas przebiegały cienie, świdrując nasze dusze swoimi czerwonymi jak ogień ślepiami.Czas dłużył się niemiłosiernie, a że obraz piekła jest tak monotonny jak ciągłe oglądanie tego samego stada jeleni, zacząłem się nudzić.Nagle wpadłem na pomysł, skoro ciągle koło nas przebiegają cienie, a ja mam zdolność wcielenia się w cienie, to mogę wcielić się i w te.Czekałem chwilę, a gdy tylko jakiś przebiegł po kamieniach, skoncentrowałem się i już byłem właśnie nim.Cień przybrał mój kontur, a jego oczy zaświeciły na niebiesko.Teraz mogłem biegać bezkarnie po każdym zakątku piekła.Lecz moja radość nie trwała zbyt długo, bowiem kiedy tylko pobiegłem dalej zauważyłem...Cerbera.Wróciłem do watahy i już jako ja powiadomiłem wszystkich.
-Tam jest Cerber- powiedziałem, aby każdy to usłyszał.-Za tym zakrętem.
Cała grupa spojrzała na mnie, jakbym był wariatem.
-Ta...A ja nazywam się Afrodyta- odparł Afuro.
Wszyscy (oprócz mnie, oczywiście) zaczęli się śmiać, a ja szedłem koło nich, jak ten cep.Jednak ich śmiechy ucichły kiedy na naszej drodze faktycznie nie stanął Cerber.
-Cofam to co powiedziałem- mruknął zaskoczony Afuro.
Wszyscy staliśmy przed śpiącym strażnikiem piekieł.
-Skoro on jest tutaj, to niedaleko nasz cel- szepnęła Hazuki, by nie zbudzić trójgłowego psa.
Każdy miał co innego w myślach, ja tam chciałem jak najszybciej znaleźć się jak najdalej od tego olbrzyma.W końcu postanowiliśmy, że po prostu przejdziemy koło niego jak najciszej.Mimo chwil niepewności udało się i wszyscy szczęśliwi poszliśmy dalej.Podczas dalszej wędrówki zauważyłem, że cienie, które towarzyszyły nam do tej pory zniknęły oraz, że robi się coraz cieplej.
-Klima im siadła-zaśmiałem się cicho.
Kiedy jednak upał stał się dla mnie nie do wytrzymania, zacząłem zostawiać ogniste ślady, dzięki czemu moja temperatura ciała spadała.Po spotkaniu z Cerberem, nikt nawet nie odezwał się słówkiem, aż nie zobaczyliśmy ifryta trzymającego w łapach poroże renifera...

C.D.N

Od Libertas'a "W poszukiwaniu reniferów" cz.3

Mimo niewyobrażalnego gorąca skóra wciąż jeżyła mi się na plecach. Wilki powietrza zawsze trzymały się z dala od ognia, a tym bardziej płynnej magmy. Zabójcza ciecz wytapiała kolejne skały, by ostatecznie przetopić je na wylot i zamienić w strużki trujących oparów. 
- Patrzcie tam! - rzekł niespodziewanie Red, wskazując łbem na kolejny, tajemniczy cień czający się niedopodal.
Pluły ogniem wściekłe, piekielne czarty. Nie wiadomo czym były: Dziećmi samego Lucyfera? Nasieniem Demonów? Czy może czymś jeszcze bardziej odrażającym? Afuro oraz Red nie mieli się czego obawiać - płomienie nie wyrządziłyby im żadnej szkody. Co innego pozostali, wliczając w to mnie. Wobec tego niszczycielskiego żywiołu byliśmy bezsilni, a czytanie w myślach czy doskonały słuch na nic by się nie zdały gdyby doszło do poważnego oparzenia. Maszerowaliśmy dalej, a w zasięgu wzroku znajdowały się tylko rozgrzane do czerwoności głazy. Cieni pojawiało się coraz więcej, a także o wiele częściej niż przedtem. 
- Nie bój się, Vicky. - zażartowałem. - Jeżeli jakiś potwór będzie chciał cię zjeść, obiecuję, że go odpędzę.
- Daruj sobie, Libertas. Nie mam już 6 miesięcy. - odparła nerwowym tonem.
Śmieszyło mnie, kiedy była zła. Jej głos stawał się wtedy o dwa tony wyższy, a przez wyjątkowo młody wiek brzmiało to wprost genialnie. Inaczej nie potrafiłem rozładować napiętej atmosfery. Wszyscy szli z dziwnym wyrazem pyska, jakby na obiad trafił im się bardzo stary jeleń. 
- Przestań się śmiać jak idiota, bo kiedy naprawdę przyjdą demony, rzucę cię im w cholerę na pożarcie. - warknął Przywódca Zabójców.
On nigdy nie miał nastroju, o dobrym humorze nie wspominając. Czasami miałem taki okres, że dokuczałem agresorom ze swego otoczenia i naprawdę potrafiłem być bardzo denerwujący. Jednakże sam tego nie zauważałem, a drażnienie wilków takich jak Red sprawiało mi dużo radości. Zacząłem tykać go w ramię, a widząc, że ten szybko traci cierpliwość, zdwoiłem je.
- Jeszcze raz mnie dotkniesz, a połamię ci wszystkie kości i spalę na popiół. - krzyknął, ale tym razem wkroczyła Hazuki.
- Jeżeli się zaraz nie uspokoicie to możecie wracać do jaskini, a z poszukiwań jelenia nici. czy to jasne?!
- Tak... - mruknęliśmy oboje bez zbędnego marudzenia.
Kontynuowaliśmy wspólną przygodę. Różniły nas skrajnie podzielności charakterów, ale nasza grupa zgrywała się ze sobą niczym w najlepszym zegarku. Wskazówki ustawione idealnie na kierunek: jak najdalej w głąb piekła. Tak więc krok w krok, brat z bratem dążyliśmy uparcie do wciąż nieznanego nam celu.

C.D.N

Od Red'a C.D Hazuyki

- Nie musisz wiedzieć - Odparłem i skupiłem się na swoim zajęciu, wywołaniu u kogoś koszmarów.
Wadera, opatrywała moją łapę, jednak nie skupiała się na tym bardziej, niż nad próbą wejścia do mojego umysłu. Cóż za chwilę jej się to uda, więc muszę zaprzestać myśleć o t-y-m.
- O jakim "t-y-m"? - Odparła wadera przechwytując moją ostatnią myśl.
- Pomyśl nad t-y-m - Rzekłem i z uśmiechem łobuza, przeciąłem bandaż pazurem.
Odbiegłem kuśtykając.
* * *
- To znowu Ty, Hazuki? - Odparłem patrząc na ogon wystawiający spod krzewu róży. 

< Ktoś? <: >

Od Red'a - "W poszukiwaniu reniferów" Event 2014 - Odzielnie

Potężna złota brama, stała zamknięta. Wykuty w lawie ogromny, złoty zamek, zwisał z wrót.
- No i jak tam mamy wejść? - Spytałem Lorcan'a, wiewiórka zeskoczyła z moich pleców i podeszła do zamka.
- Może.. Nie, musimy znaleźć klucz, bądź jakimś sposobem przejść ponad murem. 
- Albo przez mur - Zaśmiałem się i począłem poszukiwania dziury w murze.
- Ale Ty wiesz, że to praktycznie niemożliwe?
Puściłem tę uwagę mimo uszu.
- Pochodzisz z pobliskiej Pustyni Czarnych Drzew. Powinieneś wiedzieć jak tu wejść - Powiedziałem, i zobaczywszy skrawek pęknięcia użyłem pazura do wycięcia większego otworu. - Teraz ty.
Lorcan spojrzał na mnie kpiąco i używając rogu jeszcze bardziej powiększając otwór.
- Panie przodem. - Odparło stworzenie, pokazując gest zapraszający.
- Lecisz Lorcano! - Popchnąłem stworzenie przed siebie. - Niech ciebie pierwszĄ zabije smok.
- Dajże spokój.
- Niech ci będzie..Lorcano. - Zaśmiałem się.

C.D.N

Zmiany!

Po modernizacji zostały wprowadzone pewne zmiany, proszę wszystkich członków watahy o zapoznanie się z tym postem!

- Ponieważ inicjatywa z grupami się nie sprawdziła, dlatego zamiast pracować w grupach, każdy będzie pracował na siebie. Na oddzielnej stronie powstanie ranking najlepszych wilków (poziom w rankingu zależy od ilości punktów).

- Każdy wilk będzie miał swoją oddzielną stronę, ponadto dojdą jeszcze 2 rubryki do wypełnienia:
imię towarzysza:
zdjęcie towarzysza:

Każdy kto niepodeśle ich do dnia 17 listopada, zostanie wyrzucony z watahy.

---

Proszę wszystkich by w miarę możliwości próbowali promować watahę i zapraszać nowych członków.
Hazuki

NOWY CZŁONEK!

Do watahy dołączyła Deien!


Od Victorii "W poszukiwaniu reniferów" Event 2014 cz.2

Szliśmy już jakiś dłuższy czas, jakby czas nam się zaczął dłużyć. Wokół nas unosił się zapach stęchlizny, a za nami szły jakieś dziwne istoty. Poczuliśmy się dziwnie, ale szliśmy dalej. Po jakimś czasie zauważyliśmy, że z jednej drogi zrobiły się nagle trzy. Nie wiedzieliśmy gdzie iść.
- Idźmy tą najmniej niebezpieczną drogą. - Zaproponowałam.
- A która to twoim zdaniem jest ? - Spytała zdziwiona i oczekująca jakiejś odpowiedzi Hazuki.
- Emm... Na przykład ta na której nie ma tylu cierni i krzewów. - Popatrzyłam się na nią.
W tym samym czasie, gdy własnie miałam odwrócić głowę na drodze po której właśnie mieliśmy iść ukazał się jakiś kruczo-czarny wilk. Byłam zaskoczona bo po mimo jego rozmiarów znajdował się on w piekle. Nagle wilk popatrzył się na nas swoimi wściekle czerwonymi oczami. Poczułam jak moje ciśnienie zaczyna się podnosić. Był w drodze do nas, jedną łapą zaczął sięgać mojej łapy, lecz po jakimś czasie rozpłynął się...

C.D.N

Od Hazuyki C.D Red'a

- Nie chowam się - odpowiedziałam wychodząc zza krzaków - tylko Ciebie obserwuję.
- O, Hazuki - powiedział wyraźnie zdziwiony.
- Tak. Nie słuchałeś mnie, gdy mówiłam byś szedł do lecznicy, to mam potrzebne rzeczy i opatrzę Cię tutaj. I zapamiętaj na przyszłość, że ja zawsze stawiam na swoim, dobrze?
Ułożyłam potrzebne rzeczy przed sobą i usiadłam, czekając by podał mi łapę.
Usiadł koło mnie i poddał się zabiegowi, cały czas patrząc w inną stronę.
- O czym myślisz?
- O niczym.
- Hmm - mruknęłam poirytowana - nie chcesz bym zajrzała Ci do umysłu, by się dowiedzieć.
Uśmiechnęłam się lekko na widok jak się napiął, na same moje słowa.
- Eee...
- Ja zawsze stawiam na swoim, pamiętasz? Więc o czym myślisz?

<Red?>

Od Red'a cd Libertas'a

W moich oczach błysnęła iskra i nim ktokolwiek z zebranych zdążył mnie powstrzymać, byłem już nad karkiem Sawyer'a. Jednakże, nie zadałem mu dość dużych obrażeń poza lekkim drapnięciem, ponieważ ktoś mnie odepchnął.
- Odbiło ci?! - Wykrzyknął jeden z nich, jednak nic nie odpowiedziałem, nie zwróciłem na to najmniejszej uwagi.
Basior postanowił kontratakować i.. udało mu się zadrapać mnie na piersi. Chyba nie wie co zrobił, zgromadzeni popatrzyli się na niego ze zdziwieniem, ale i z powagą. Może i czerwono-czarna krew sączyła się z rany, ale to był już jego ostatni atak w życiu. 
Podbiegłem do wilka na tyle szybko, by nikt nie miał nawet sekundy na poruszenie łapą.
- Tak to ja się nie będę bawił! - Warknąłem i zamachnąłem się na serce przeciwnika, jednak ten w porę się odwrócił i udało mi się zrobić dosyć dużą ranę na karku, po czym przygwoździłem Sawer'a do ziemi i kiedy już miałem zadać ostateczny cios, wilk ugryzł mnie w łapę. Odpuściłem, ponieważ zaraz miałem się zmienić w swoją pierwotną formę.


Wilki spojrzały na mnie z przestrachem, w sumie też się trochę przestraszyłem, praktycznie nigdy w niej nie byłem, no dobra pięć miesięcy w niej mieszkałem.
Mój kręgosłup i łapy, poczynały się powiększać, a z głowy wyrosły rogi. Grzbiet porosła czerwona fala sierści, a ogon stał się długi niczym bicz. Moja "druga" połowa odezwała się, szorstkim, metalicznym i pozbawionym uczuć głosem:
- Tak, widzicie co się dzieje z Nim, gdy straci zbyt wiele krwi. Wkraczam ja! Przejmuję kontrolę, a mój nosiciel, w tym wypadku Red, nic nie może zrobić.
Tym czasem Vakuu, natarł na przeciwnika z niewyobrażalną siłą, gdy do niego podbiegł, przewrócił na plecy i stanął na jego łapach. Wilki bezskutecznie, próbowały go powstrzymać, wilk wyciągnął łapę, z której sączył się jad. Miał narysować okrąg na sercu, jednakże Libertas, przepchnął jego łapę i jad począł płynąć w łapie. Vakuu, zniknął z mojego ciała, a Sawer, wykorzystał okazję by zrzucić mnie z siebie i prawie przegryźć łapę, ponieważ nadbiegła Alfa razem z Lucky.
- Przestańcie! Lucky, zabierz Sawer'a i Red'a do lecznicy. - Odrzekła najwyżej poirytowana wadera.
- Nigdzie nie idę - Warknąłem i pokuśtykałem na północ.
* * *
Księżyc był schowany za chmurą, przez co widać było tylko moje krwisto-czerwone oczy.
- Czemu się chowasz? Wyjdź. - Odparłem, do postaci, która czaiła się już przez dłuższy czas w krzakach, pod osłoną nocy.

< Ktoś? >

Od Afuro "W poszukiwaniu reniferów" Event 2014 - oddzielnie cz.1

Ja, gdybym był takim reniferem, to nigdy w życiu nie schowałbym się w Tartarze. To "nieco" bezmyślny pomysł... 
- Teraz już nie ma odwrotu - powiedział Libertas
- A kto mówił o odwrocie? - zapytałem
Staliśmy przed bramą do piekieł. Nie mogę opisać tego, co działo się po przekroczeniu bramy. Pamiętam tylko tyle, że dookoła unosił się zapach strachu i cierpienia... 
Ten swąd był mi dobrze znany, jeszcze gdy byłem szczeniakiem... 
Dziwne stwory wyłaniały się z każdego zakamarka piekieł. Niebo było czarne... Słyszeliśmy krzyki dochodzące z wszystkich stron. Jakieś bestie otoczyły nas i potem nic nie pamiętam...
C.D.N.

niedziela, 9 listopada 2014

Nowy Event!


Zgodnie z waszymi zachciankami idziemy do piekieł, w nowym evencie:

Od Sary

Ogień... Łzy... Chaos... Przyjaciele... A ja w środku tego zamętu. Nic niewarta, nieważna. Nie mogę się poruszyć, łapy odmawiają posłuszeństwa, jakby splątano je łańcuchami. Oczy zachodzą mgłą i stają się coraz bardziej mokre od łez... 
Tysiące potępionych dusz, tysiące istnień spisanych na straty, tysiące przeciętych żył... I krew...
- Moje sny z każdą nocą robią się coraz bardziej makabryczne - mruknęłam do siebie w drodze do jaskini.
Było to ciepłe, chociaż zimowe południe pełne promieni królewskiej gwiazdy. Życie w lesie jeszcze nie przygasło, wiewiórki skakały po drzewach, gdzieniegdzie biegały łanie i kozły, aż miło było patrzeć na to wszystko. I tak się stało, że w końcu przez nieuwagę wpadłam na grupkę wilków, które przechadzaly się po lesie.
- Oj, przepraszam - zaśmiałam się, gdy zorientowałam się, iż owe wilki to Libertas, Victoria oraz ten nowy basior - Sawyer.


<Victoria? Sawyer? Libertas?>

Od Libertas'a C.D Sawyer'a

Rozmawiałem z nowym członkiem watahy jeszcze długi czas. Okazał się być naprawdę sympatycznym wilkiem i mimo tytułu zabójcy wcale nie wykazywał tak wielkich popędów do bójek jak Red. Najbardziej zaciekawiło mnie jednak jego brak potrzeby zażywania snu.
- To znaczy, że... nie wiesz jak to jest śnić? - zapytałem trochę z niedowierzaniem. 
Przecież nawet najbardziej odporny wojownik mógł polec bez choćby niewielkiej ilości snu.
- Niezupełnie. Widzisz... jako małe szczenie spałem tak jak każde inne, żywe stworzenie na tym świecie. To się stało podczas mojej samotnej wędrówki po górach. Spotkałem tam tajemniczego wilka. Basior w sędziwym wieku, futro miał już niezwykle siwe i oczy opanowało zaawansowane stadium zaćmy. Pomimo swoich wad wzbudzał olbrzymi respekt. Stanąłem jak wryty czując jak moje ciało ogarnia dziwne uczucie przerażenia przed którym nie było ucieczki. Powiedział, że zdradzi mi tajemnicę niezwyciężonych wilków sprzed setek lat. Wtem dowiedziałem się, że była nią właśnie bezsenność i duszenie bez pomocy dotyku. Zaprowadził mnie do swojej jaskini i napoił jakimiś dziwnymi eliksirami. Do dzisiaj nie wiem kim był: Szamanem? Znachorem? A może Medykiem? Oddałbym wszystko żeby się dowiedzieć chociaż podstawowych informacji na jego temat. - Sawyer westchnął głośno i posmutniał.
Nie odezwałem się ani słowem. Ta historia brzmiała nieprawdopodobnie, a ja nie chciałem przerywać swemu rozmówcy. 
- Po wypiciu płynów o nieznanym składzie oraz pochodzeniu kazał mi się skupić. - kontynuował - Spełniałem każdą jego prośbę nawet nie próbując zaprotestować. Niespodziewanie gdy się obudziłem następnego dnia, tajemniczy staruszek zniknął, a ja sam znajdowałem na pustyni usianej białym śniegiem aż po horyzont. Przez moment pomyślałem nawet, że owy basior miał władzę nad czasem. Mógł zrobić ze mną co chciał, lecz nie czułem gniewu ani tym bardziej pragnienia zemsty. Po dwóch dniach dotarłem do swojej watahy, która odkrywając moje nowe zdolności zaczęła się panicznie bać. W ślad na nimi podążyło całe stało. Nawet alfa patrzyła na mą osobę ze strachem w oczach. Przez przypadek o mało nie udusiłem kolegi i dlatego postanowiono wypędzić mnie z gromady. 
- Tam skąd pochodzę uczono mnie, że wszystkie 4 żywioły powinny stanowić jedność, harmonię. Przed tysiącami lat starożytne plemię Inków, od których wywodzi się mój ród postanowił wybudować wioskę na czubku najwyższej góry do której tylko powietrzne wilki miałyby dostęp. Mój mistrz zwykł mówić: "Jesteś wolny dopóty, dopóki więzienne kraty nie uwiężą twej duszy i ciała". Woda i ziemia od zawsze współpracowały z powietrzem. Niestety, plemię ognia był nie do okiełznania. Dzicy, wściekli, agresywni...
- I jacy jeszcze? - usłyszałem rozgniewany głos za sobą.
Odwróciłem się i ujrzałem Red'a razem z Afuro. Nie wyglądali na zadowolonych.
- Uważasz, że ogień sieje jedynie spustoszenie? Myślisz, że wilki ognia to bezmyślne istoty łaknące jedynie krwi i cierpienia? 
Takeru był wyraźnie oburzony tym co przed chwilą usłyszał.
- Tego nie powiedziałem. - odparłem zgodnie z prawdą.
- Ale ten twój mistrz tak mówił. - warknął Przywódca Zabójców, patrząc na mnie jak na przyszłą ofiarę.
- Spokojnie, panowie. Opowiadał mi jedynie historię swojego plemienia. Nie powinniście sobie traktować tego tak osobiście.
Sawyer starał się rozluźnić napiętą atmosferę, ale basior z krwistoczerwonymi ślepiami nie zamierzał odpuścić. Nikt nie zamierzał się z nim awanturować, ale on już niestety taki był. Agresja wręcz się w niego wylewała, a czasami nie mogąc znaleźć ujścia posuwał się do naprawdę absurdalnych czynów. 
Od samego początku wiedziałem, że pojedynek pomiędzy Red'em a Sawyer'em pozostaje nieunikniony. Chociaż "Pan Ognia" wcale nie dążył do władzy chciał wyraźnie pokazać kto tutaj rządzi. 


<Ktoś? Wykażcie się, poeci c:>

NOWY CZŁONEK!

Do watahy dołączył nowy wilk Lethal!


piątek, 7 listopada 2014

Od Sawyer CD.Libertas'a


-Nazywam się Sawyer, szukam watahy- powiedziałem spokojnie.
Wszyscy zgromadzeni wydawali się nieufni wobec mnie.Nie dziwię się, w końcu ja też zdziwiłbym się gdyby nagle wparował tutaj wielki wilk.
-Zaprowadzimy cię do alfy- mruknął jeden z nich.
Przytaknąłem skinieniem głowy.Wszyscy skierowali się w na północ, a ja powlokłem się za nimi.Gdy po dziesięciu minutach dotarliśmy do wielkiej jaskini jak na komendę wyszła z niej wadera.
-Przyprowadziliśmy nowego-powiedział jeden z basiorów.
-Chciałbym dołączyć do watahy- mruknąłem, będąc święcie przekonany, że znowu odejdę po kilku minutach.
-Dobrze- odparła alfa - Ja jestem Hazuki.
-Ja Sawyer- uśmiechnąłem się.
-Tak więc Sawyerze, znajdź sobie jakąś jaskinie a ja potem wyślę kogoś, by oprowadził cię po terenach.
-Dobrze- rzekłem i odszedłem od grupki wilków.
Przez chwilę słyszałem jeszcze rozmowę, którą prowadził jeden wilk z alfą.Po jakimś czasie znalazłem idealne miejsce.Była to wysoko położona, dosyć spora jaskinia.Wszedłem do środka i uśmiechnąłem się.
-No, koniec z tymi wędrówkami.
Po chwili przyszedł po mnie wilk.Ten sam basior, który wcześniej zaprowadził mnie do alfy.Bez słowa wyszliśmy z jaskini.
-A tak w ogóle to jestem Libertas- przedstawił się basior.
-Miło mi cię poznać- odparłem z lekkim uśmiechem.


Libertas?

środa, 5 listopada 2014

Od Libertas'a

Uniosłem głowę na taką wysokość, aby uważnie przyjrzeć się intruzowi. Był to wielki, masywny wilk o szarym futrze. Na głowie rozciągał się okazały irokez sięgający aż po kłąb. Krwista czerwień okalała także ramiona, tylną część pleców i rozciągała się po obu stronach pyska, tworząc swoiste wzory. Para błękitnych oczu patrzyła z wyższością, od razu można było przez nie dostrzeć pewną siebie duszę. Basior uniósł ogromne łapy uzbrojone w kruczoczarne pazury, podchodząc do wilczyc. Victoria patrzyła na niego z lekkim przerażaniem. Nawet z umiejętnością przewidywania ruchów innych zdawała się być zupełnie nieświadoma tego co się zaraz wydarzy. Za to Sara bez nutki strachu trwała obok mnie, tak jakby wielki nieznajomy był jej starym kumplem, którego spotkała po latach. Oczy samca błysnęły niepostrzeżenie, gdy w oddali usłyszałem ciężkie kroki - ktoś do nas biegł i to nieprawdopodobnie szybko. Zanim zorientowałem się skąd dochodzi owy hałas, zobaczyłem przed sobą kolejną parę łap uzbrojonych w prawdziwe szpony. Ich właścicielem był oczywiście Red - najsilniejszy członek watahy Silent Darkness. Wściekle kłapnął pyskiem, a następnie warknął przeciągle ukazując rząd ostrych zębów. Drugi ze zdziwieniem zmarszczył brwi, wyraźnie niezadowolony z niesympatycznego przywitania. Przywódca zabójców - choć młodszy, wydawał się równie silny, uparty oraz wytrwały w zaciętej walce jak jego starszy odpowiednik przed sobą. Nastroszył gęstą grzywę na karku i uniósł wargi, po raz kolejny obnażając śnieżnobiałe kły, gotowe zagryźć w kilka chwil nawet najtrudniejszą zdobycz. Starszy stał niewzruszony, nie zamierzał walczyć. Czerwonooki widząc, że z pjedynku nici, przestał przybierać bojową pozę i stanął normalnie, z piersią wypchniętą do przodu na znak swojej pozycji w watasze.
- Kim jesteś i czego tutaj szukasz? - warknął Red, zniechęcony choćby samym patrzeniem na intruza.


<Sawyer?>

niedziela, 2 listopada 2014

Nowy członek!

Do watachy dołączył nowy członek Sawyer!


NOWA BETA!

Stanowisko samicy beta obejmuje Sara!


Od dziś wysyłać opowiadania należy według podanego niżej harmonogramu:
Od poniedziłku do piątku - Hazuki 
W sobotę i niedzielę - Sara

Od Sary cd. Victorii

- Kto? - podniosłam głowę znad torby.
- Nie wiem, ale wydaje się być silny... - powiedziała Victoria.
- Musimy zabrać stąd Libertas'a, a nóż ten wilk okaże się być wrogo nastawiony - odparłam i przybrałam postać smoka. Położyłam basiora na grzbiecie.
- Wsiadasz? - podsunęłam pod łapy Victorii skrzydło. Wadera przytaknęła i szybko wdrapała się na mój kark. Bezzwłocznie wzbiłam się ponad ziemię. W tym samym czasie zza krzaków wyskoczył wieeeeelki wilk.
- To on! - krzyknęła Vicky.
- Lecimy - ruszyłam w stronę lecznicy.

***

- Ayano! - zawołałam, a z jaskini wypłynął wilczy duch.
- Kto to? - spytała Victoria zeskakując z grzbietu.
- Moja asystentka z zaświatów - uśmiechnęłam się. Dusza wzięła Libertas'a i ułożyła go na posłaniu.
- Nie martw się - zwróciłam się do nowej znajomej, po czym wróciłam do pierwotnej postaci. Vicky usiadła obok Liber'a, ja natomiast zaczęłam się krzątać wśród ampułek, probówek, ziół, maści, lekarstw dodając kolejne wywary.
Wkrótce podeszłam do nieprzytomnego i dotknęłam jego głowy. Wypowiedziałam zaklęcie. Łapy zaświeciły delikatnym blaskiem, a gdy basior powoli otworzył oczy, zgasły.
- Koniec balów z aniołami, czas wrócić do żywych - uśmiechnęłam się wesoło, a Tori (masz nową ksywkę, Victorio ^ podała mu miskę z wodą.
- Nieładnie tak uciekać - nagle do groty wparadował ten sam basior, którego widziała w wizji Vivien.

<Victorio? Libertas'ie?>

Od Victorii C.D Libertas'a

Kiedy Sara powiedziała mi, że mu nic nie będzie ulżyło mi. Mimo to wiedziałam, że powinnam przy nich być, tak na wszelki wypadek.
- To dobrze, że mu nic nie będzie. - Powiedziałam oddychając głęboko.
Nagle zawiał wiatr poczułam się jak wolny wilk. Motyle latały koło mnie jakby chciały, żebym poleciała razem z nimi. Po jakimś czasie usłyszałam wycie wilka, nie był to wilk z watahy.
Wstałam na cztery łapy, a Sara siedziała koło leżącego Libertas'a.

***

Usłyszałam trzask gałęzi gdzieś w lesie. Robiło się już późno, a czyste niebo odsłoniło wielki księżyc i gwiazdy, które świeciły jak świetliki.
Słyszałam kroki, które zbliżały się coraz szybciej w naszą stronę. Zamknęłam oczy i zobaczyłam sytuację, w której zza krzaka wychodzi wielki wilk...
- Zaraz ktoś tu przyjdzie. - Powiedziałam na głos.

 < Sara / Libertas ? >

Koniec eventu Haloween 2014.

Niestety event się już zakończył, jednak to nie koniec przyjemności.
Czas rozdać nagrody:

1 miejsce: Red
- 50 punktów
- Dar haloween - wilk może zmieniać się w ducha
- na howrse: koń z pieczęcią Apokalipsy i KF
-----
2 miejsce: Libertas i Afuro
- 35 punktów
- Dar haloween - wilk może zmieniaś się w dynię
- na howrse: koń z zaczarowaną dynią

Nagrody zostaną wystawione w ciągu tygodnia.

Od Afuro - Event Halloween'owy

Błąkałem się po terenach watahy już od samego rana. Jako przywódca wojowników, powinienem znać tereny watahy. Jednak chciałem ponownie dostać się do Lasu Przygód. Dziś Halloween. Wyrwałem się na spacer, by go znaleźć. Teraz jestem przy Gorących źródłach Utsukushi. Spacerowałem, chodiziłem, biegałem... aż straciłem grunt pod łapami i wraz z wodą runąłem do źródła. Gdy wyszłem na brzeg poczułem przenikliwe zimno. Nagle, przed oczami pojawił mi się... chyba jakiś duszek? On na mnie spojrzał, pokręcił głową, to podszedł, to się oddalił. Ja stałem w bezruchu. On z niepewnością podszedł.
- Cześć... - powiedziałem, sam nie wierząc, że gadam do jakiegoś dziwnego stwora
Duszek momentalnie się wyprostował. Chyba coś powiedział, ale jago mowa brzmiała jakby się topił, czy coś podobnego. Obok niego pojawiły się jeszcze trzy duszki. Nogi zaczęły mi drętwieć. Po chwili już ich nie czułem. Przednie łapy ugięły mi się a ja uderzyłem pyskiem w ziemię. Jeden duch podszedł do mnie i zaczął ciągnąć mnie za uszy. Przypomniałem sobie, że wtedy, w lesie Przygód też coś zaczęło ciągnąć mnie za uszy.
Z trudem wstałem. Kierowałem się tam gdzie mnie prowadziły. Nie miałem siły stawiać oporu. Zimno mnie wykańczało....

****
Poczułem, jak miękka i gęsta trawa ociera mi się o brzuch. Duszki ciągle mnie prowadziły. Nagle przed nas wyskoczyło kilka tych samych duchów, co wtedy spotkałem w Lesie Przygód. Były takie same. Podobne do kozic. Zaczęły iść przodem. Czułem się trochę jak jakaś gwiazda, strzeżona przez swoich osiłków. Szczególnie wtedy, gdy dookoła nas zaczęły latać świetliki. Ale one były inne. Świeciły kolorem pomarańczowym.
Nagle, moim oczom ukazał się przepiękny widok. Mała rzeczka, potężne drzewo na którym błyszczały niebieskie światełka, grzyby - również świecące.
Teraz zrozumiałem, że jestem w Lesie Przygód. Nagle duszki zniknęły. Zacząłem biec, nie wiem gdzie. Biegłem przed siebie. Już nie było mi zimno. Dookoła latały świetliki, cały las mienił się najpiękniejszymi kolorami!
Znalazłem kilka cukierków, które zaraz zniknęły. Nigdy nie przeżyłem czegoś bardziej wspaniałego. Czułem się, jakbym wrócił do dzieciństwa... Całą noc przechasałem po Lesie, a rankiem ciągle bolał mnie brzuch od słodyczy...