- Jaką ucieczkę? Nie chcę uciekać! Potrzebuję pomocy Afuro i Hazuki!
Dziwiłem się, że mimo swojego słuchu nietoperza, alfa nie zdołała usłyszeć przeraźliwych krzyków.
- Nie wrzeszcz tak, bo zaraz nas złapią i nikogo nie uratujesz.
- Masz rację, przepraszam. - zrobiłem wdech i wydech, zupełnie jak w szkole rodzenia.
- Zdoła im uciec, ale nie będzie w najlepszym stanie. - rzekła wadera, wciąż będąc zamyślonym.
Dobrze, że Hazuki zdążyła mnie poinformować o jej umiejętności przewidywania przyszłości, bo teraz byłbym jeszcze bardziej przerażony niż obecnie. Zanim Victoria otworzyła oczy, zdążyłem już wykonać mnóstwo kółek naokoło jej osoby, gorączkowo próbując wymyślić jakieś rozwiązanie. Nie chciałem by Sara zginęła tylko dlatego, że moje ciało jest zbyt marne do walki. Smukła sylwetka, długi ogon oraz wiecznie wyciągnięte pazury czyniły ze mnie idealnego Łowcę, ale w żadnym wypadku wojownika. Przeklnąłem ponownie sam siebie i zrezygnowany usiadłem na ziemi, spuszczając bezsilnie łeb. Moja nastoletnia towarzyszka (bo dorosłą jej nazwać nie mogłem) podeszła do mnie i położyła mi łapę na ramieniu.
- Hej, nie smuć się. Hazuki z pewnością odnajdzie jakieś rozwiązanie.
- Gdybym tylko wiedział, gdzie może być...
Wilczyca zamyśliła się na chwilę, a potem wstała jak poparzona.
- Wodospad Cheri! Wspominała mi, że lubi przesiadywać w tymże miejscu.
- Dziewczyno, jesteś genialna! - o mało nie posiadałem się z radości, uściskałem Victorię mocno.
- Tylko jak my się tam dostaniemy? To zupełnie po drugiej stronie terenów watahy.
- Zostaw to mnie. Mam nadzieję, że nie boisz się wysokości.
Złapałem ją za brzuch i uniosłem się ponad ziemię. Oszołomiona wadera pisnęła niczym szczeniak, a ja z trudem opanowałem się właśnie od parsknięcia śmiechem.
Ruszyłem w wyznaczonym kierunku, a Vicky wciąż przekazywała mi niezbędne informacje o stanie Sary.
<Hazuki?>
Dziwiłem się, że mimo swojego słuchu nietoperza, alfa nie zdołała usłyszeć przeraźliwych krzyków.
- Nie wrzeszcz tak, bo zaraz nas złapią i nikogo nie uratujesz.
- Masz rację, przepraszam. - zrobiłem wdech i wydech, zupełnie jak w szkole rodzenia.
- Zdoła im uciec, ale nie będzie w najlepszym stanie. - rzekła wadera, wciąż będąc zamyślonym.
Dobrze, że Hazuki zdążyła mnie poinformować o jej umiejętności przewidywania przyszłości, bo teraz byłbym jeszcze bardziej przerażony niż obecnie. Zanim Victoria otworzyła oczy, zdążyłem już wykonać mnóstwo kółek naokoło jej osoby, gorączkowo próbując wymyślić jakieś rozwiązanie. Nie chciałem by Sara zginęła tylko dlatego, że moje ciało jest zbyt marne do walki. Smukła sylwetka, długi ogon oraz wiecznie wyciągnięte pazury czyniły ze mnie idealnego Łowcę, ale w żadnym wypadku wojownika. Przeklnąłem ponownie sam siebie i zrezygnowany usiadłem na ziemi, spuszczając bezsilnie łeb. Moja nastoletnia towarzyszka (bo dorosłą jej nazwać nie mogłem) podeszła do mnie i położyła mi łapę na ramieniu.
- Hej, nie smuć się. Hazuki z pewnością odnajdzie jakieś rozwiązanie.
- Gdybym tylko wiedział, gdzie może być...
Wilczyca zamyśliła się na chwilę, a potem wstała jak poparzona.
- Wodospad Cheri! Wspominała mi, że lubi przesiadywać w tymże miejscu.
- Dziewczyno, jesteś genialna! - o mało nie posiadałem się z radości, uściskałem Victorię mocno.
- Tylko jak my się tam dostaniemy? To zupełnie po drugiej stronie terenów watahy.
- Zostaw to mnie. Mam nadzieję, że nie boisz się wysokości.
Złapałem ją za brzuch i uniosłem się ponad ziemię. Oszołomiona wadera pisnęła niczym szczeniak, a ja z trudem opanowałem się właśnie od parsknięcia śmiechem.
Ruszyłem w wyznaczonym kierunku, a Vicky wciąż przekazywała mi niezbędne informacje o stanie Sary.
<Hazuki?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz