Strony

środa, 15 października 2014

Od Libertas'a

- Postaram się, ale jestem prawie pewien, że tak. - uśmiechnąłem się, a ona odwzajemniła gest.
Powąchałem czarny kwiat, a później ruszyłem w szalonym pościgu za swoją "zdobyczą" ze świeżym zapachem w pamięci. Od razu skierowałem się pod magiczny Wodospad Ai, w którym miałem nadzieję odnaleźć poszukiwaną różę. Mieniąca się wszystkimi odcieniami różu, nieskazitelna woda opadała z hukiem na ogromne skały. Szum strumienia płunącego tuż obok delikatnie koił moje myśli i pozwolił oderwać myśli od dawno nękających mnie wspomnień. Poczułem dziwne mrowienie przy skroniach, jakby ktoś próbował wedrzeć mi się do głowy. Odrwacając się z prędkością błyskawicy, kątem oka dostrzegłem wilka o kremowym futrze. Tajemniczy towarzysz czym prędzej schował się za skałami.
- Kto tam jest? - krzyknąłem, ale nie otrzymałem odpowiedzi.
Pomyślałem, że pewnie mam jakieś przywidzenia, albo to był zwyczajny jeleń. Byłem jednak zbyt pochłonięty poszukiwaniami, aby myśleć teraz o jedzeniu. Kontynuowałem swoją małą misję, ale niczego nie znalazłem, pomimo, że okolica pełna była najróżniejszych gatunków rośli oraz kwiatów. Następny na mojej liście okazał się być Las Czasu - piękne miejsce, owiane nutką tajemnicy, wzbudzające respekt. Lekkie powiewy wiatru pieściły moje ciało, uwielbiałem zatracać się w specyficznej melodii tego miejsca. Zamknąłem na chwilę oczy, biorąc głęboki oddech. Wtem wśród drzew, przy korzeniach jednego z drzew dostrzegłem małą roślinkę, czarną jak noc. Białe paski przecinały pokolei wszystkie płatki róży. Moja radość była nieopisana, bardzo się cieszyłem, że pomogę Sarze w zbiorach. Ostrożnie oderwałem kwiat, który słynąc z wyjątkowo ostrych i licznych kolców, poranił moje wargi. Ale nie przejąłem się, tylko czym prędzej udałem się w drogę powrotną, wykonując długie susy. Kiedy Główny Medyk mnie zobaczył, był bardzo zadowolony.
- Świetnie się spisałeś! Dziękuje, Libertas! - rzekła uradowana, a ja oddałem jej znalezisko.
- Drobiazg. Jeżeli będziesz jeszcze czegoś potrzebowała - zawyj, a natychmiast się zjawię.
Pomachałem waderze ogonem na pożegnanie, a później nie chcąc przeszkadzać Sarze w przygotowywaniu wywaru z ziół, ruszyłem w stronę pozostałych członków watahy.

<ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz