Dopilnowałem, by ciała demonów spłonęły. Nie zostało z nich nic, oprócz garstki popiołu. Pozbyłem się wszystkiego co kojarzyło się z tymi bestiami. Odwróciłem się i chciałem pójść do reszty, ale zdałem sobie sprawę, że nie wiem gdzie są. Pomyślałem chwilę. Gdybym nawet wiedział gdzie są, to prawdopodobnie zgubił bym się na rozległych terenach watahy.
- Afuro, pomyśl logicznie - powiedziałem do siebie - Sara była ranna. Reszta musiała ją zabrać do lecznicy. Lecznica jest na Polach Silver Silence.
"A jak tam trafić?" - jęknąłem w myślach
Jednak zaraz wpadłem na pomysł. Przecież to sam środek watahy!
Ruszyłem przed siebie, przekonany że idę w dobrą stronę...
***
Zapadał wieczór. Ja błąkałem się gdzieś w jakimś dziwnym miejscu. Było tak ciemno, że nie potrafiłem określić, czy to jakiś las, czy wodospad, czy jasinia. Musiałem to po prostu sprawdzić. Spojrzałem w niebo, z zamiarem ujrzenia gwiazd. Jednak tam była całkowita pustka. Nagle usłyszałem trzask i coś ciężkiego zwaliło mnie z nóg...
***
Otworzyłem oczy... Minęła chwila zanim dotarło do mnie co robię i gdzie jestem. Dookoła mnie ciągle panowała ciemność. Zaczął wiać nieprzyjemny, zimny wiatr... Atmosfera stała się dziwna. Wstałem. Ku mojemu zdziwieniu nie znalazłem tego, co uderzyło mnie w głowę. Wyczułem pod łapami dziwne zagłębienia, jakby ktoś coś ciągnął, a to coś stawiało opór. Zaniepokoiłem się. Całkowicie straciłem orientację w terenie. Postanowiłem stworzyć ogień. Jeden płomyczek rozświetlił egipskie ciemności przynajmnej dookoła mnie. Jednak ciągle nie wiedziałem gdzie, albo w czym jestem. Przeszły mnie dreszcze. Było coraz zimniej. Dla rozgrzewki zacząłem biec przed siebie. Wiatr zdmuchnął już płomień. Nie wiem ile biegłem, ale w pewnym momencie poczułem pod łapami coś miękkiego, a zaraz potem runąłem na ziemię. Zorientowałem się, że znalazłem się w bajecznie wysokiej trawie. Widziałem teraz niebo, drzewa i rzeczkę! Zachwyt znikł, gdy zorientowałem się, że nie znam tego terenu. Hazuki mi go nie pokazała ani o nim nie wspomniała. Przez chwilę myślałem, że wydostałem się z terenów Watahy i znalazłem się gdzieś w znacznej odległości od niej. Nagle dookoła mnie zaczęły latać świetliki. Wyszedłem z wysokiej trawy. Zauważyłem małą rzeczkę, po brzegach rosły dziwne grzyby. Nigdy ich nie widziałem. Stadko zwierząt, bardzo podobnych do kozic, całe białe w szare albo czarne paski, przemknęło nad rzeką wielkimi susami. Moje zdziwienie sięgnęło zenitu. Poczułem jak coś ciągnie mnie za uszy. Po chwili, niespodziewanie znalazłem się w centrum watahy. Byłem w szoku. Gdy w końcu dotarłem do lecznicy ucieszyłem się na widok znajomych. Byłem przekonany, że zwariowałem! Jednak gdy opowiedziałem moją historię, dowiedziałem się, że ten las, to Las Przygód.
- Musimy się tam jeszcze kiedyś wybrać! - powiedziałem, jednak umilkłem gdy zobaczyłem Sarę, z bandażami na szyi.
Zapadła niezręczna cisza. W końcu zapytałem:
- Co chcecie zrobić?
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz